I'm bored. And boring.
Rozmyślam nad swoim życiem o godzinie 1:22. Kubek ciepłej herbaty pomaga przetrwać (bez cukru, zawsze zapominam go zabrać, może i dobrze). Do 6 jeszcze kawał czasu, praca w nocy jest bardziej dobijająca niż mogło się wydawać. Nocki zawsze były dla mnie zmianami tętniącymi życiem, pełnymi humoru, luzu... Teraz nawet na nockach nikt się nie uśmiecha, życie umiera powoli w tym zakładzie. Niedługo wszyscy padniemy jak muchy. Ludzie przychodzą i odchodzą.
Rozmawiam właśnie na "facebruku" z ex kochankiem, który również tutaj pracuje, ale nie zawsze na tej zmianie co ja. Między nami już wszystko wygasło, nowy związek otworzył mi oczy i duszę. Jednak często rozmawiamy ze sobą, tak normalnie, jak brat z siostrą. Czasem jego dobra rada pomaga. On nie ma skrupułów, dlatego przeważne jego rady bolą, bolą, bo wytykają prawdę i błędy. Nawet kiedy się wściekam, to po jakimś czasie dociera do mnie "kurde, miał rację". Dzięki K. za kilka cennych lekcji życiowych.
Tak, ciepła herbatka zawsze pomaga przy pracy w 10°C. Akurat dziś tyle jest, przy większych mrozach temperatura spada tutaj do 4-5°C. Na szczęście mam czas na nabazgranie kilku słów. "Herbata czarna myśli rozjaśnia" jak śpiewa SDM. Swoją drogą piękne utwory. Sporo wspomnień co do nich mam, ale o tym może innym razem. Moich myśli nawet czarna herbata nie może rozjaśnić. Coś mnie blokuje. Nie umiem sobie poradzić. Dziś nie mogłam nawet dać rady, żeby zostać sama na piekarni (chłopak zakłada firmę, dobrze, że kazał mi sprzątać, zajęłam się przynajmniej czymś). Przerażała mnie świadomość zostania samej, na powierzchni prawie 500m2. Nie to, że się boję, ale czuję się nieswojo. Każdy szmer, czy szum stawia mnie na równe nogi (tak, boję się włamań). Nie mogłam już wysiedzieć, więc spakowałam się i pojechałam do domu o 19, mimo, że do pracy wyjeżdżałam o 21. Wolałam ten czas spędzić za kółkiem, robiąc dłuższą drogę, niż siedzieć zamknięta w czterech ścianach (choć nie sama, ale pracujący na dole szwagier i wspólnicy mojej miłości w ogóle nie poprawiali mi samopoczucia). To wszystko mnie przytłacza, nie wiem już jak rozmawiać z ludźmi.
"Druga zero trzy, nie ma dokąd iść..." (Coma, nigdy nie mam ich dość). Pójść chciałabym, ale do łóżka. Pragnę spać, a nie pracować o tej porze. Ale z czegoś trzeba żyć. Nikt za studia i paliwo nie zapłaci, także do pracy rodacy. Wzywają mnie przez krótkofalówkę, więc idę. Może wrzucę dziś jeszcze jeden wpis, fajnie mi się klepie w klawiaturę.