Chcę tylko powiedzieć, że to nie tak jak myślicie. Nie będę teraz mówić, że biorę się w garść, wracam i zaczynam od nowa. Nie, za wiele razy już to słyszałam.
Nie będę się zagłębiać w historię moich porażek, bo było ich zbyt wiele. Po prostu kilka rzeczy - niezwiązanych nawet z dietą - zaczęło mnie przerastać.
Wczoraj była głodłówka, jutro też będzie.
Dzisiaj zawaliłam trochę, wyszło około 1700-1800 kcal, ale mimo wszystko zjem sobie jeszcze truskawki.
Wiem, wiem, jestem okropna :)
Generalnie to najlepsza waga jaką osiągnęłam w tym okresie kiedy mnie nie było to 58,1, najgorsza to 62
Dzisiaj rano natomiast było 58,3
Od poniedziałku startuję z czymś w rodzaju nowej diety, dość luźnej.
Wasze blogi podczas swojej nieobecności oczywiście śledziłam i jestem ze wszystkim na bieżąco ;d
Raczej rzadko komentowałam, ale wiedzcie, że jestem z wami :)
Nie będę tu raczej za często zaglądać w przyszłości ;D chyba, że będzie mi dobrze szło. Trzymajcie się!
:*