Dzisiaj rano nie stawałam na wadze.
Czekał mnie dzień na zakupach z przyjaciółką i nie chciałam zaprzątac sobie myśli niczym innym oprócz tego.
Do wyjazdu zostało 5 dni.
Mam nadzieję, że podczas niego schudnę, a nie przytyję.
Mimo tego, że psychicznie czuję się coraz gorzej na myśl o 12 dniach spędzonych na gorącej plaży, w otoczeniu ludzi czuję w sobie coś takiego dziwnego.
Szczęście...
Chyba tak to można nazwac.
Nie jestem pewna, bo nie czułam go już tak dawno, że praktycznie zapomniałam jak to jest.
Czasami mam wrażenie, że wyrzuciłam z siebie częśc Ciebie.
Rozłąka i to, że Cię nie widuję ma swoje plusy, tak jak i ma minusy.
Nie widuję Cię, więc nie widuję także tego co robisz, z kim jesteś, kogo podrywasz.
To tak jakby goi tą ranę, którą mam w sobie.
Ale z drugiej strony potwornie tęsknię.
Chciałabym Cię zobaczyc, marzę o tym, że podczas tego spotkania przytuliłbyś mnie, uśmiechnął się patrząc mi w oczy...
Zachowywałbyś się tak jak wtedy, kiedy wydawało mi się, że mnie kochasz.
Niedoczekanie
Jak to się nazywa?
Paradoks?
Impas?
Jakoś tak.
Dzisiaj wieczór prawdopodobnie spędzę z mamą.
Chce, żebym jej pomogła zrobic jakiś album ze zdjęciami, fotoksiążkę czy coś.
Sama nie da sobie z tym rady.
Mam tylko nadzieję, że nie zauważy moich zawrotów głowy i oczu łzawiących bez powodu.
Tak... To, że chowam się w swoim pokoju praktycznie przez większośc życia rozluźnia stosunki rodzinne.
Ale raczej nie jest mi z tym źle.
Chociaż może czasami...
Ale tylko czasami.
Czytałam sobie dzisiaj o różnych dietach i zaciekawiła mnie taka jedna- dieta bananowa.
Pierwszy etap jest trzydniowy i bardzo rygorystyczny.
Warto spróbowac.
Rozpisałam się dzisiaj.
Przepraszam, jeżeli kogoś zanudziłam.