Coś w stylu.. 'Koooocie, ale wróć zaraz'.
Czytam pamiętnik i nie wiem co ze sobą począć.
JESTEM TAK BARDZO SZCZĘŚLIWA.
Moja cudowna i najukochańsza Karla wreszcie wróciła!
Przed 15 byłam już z jej rodzicami na lotnisku. Jej samolot wylądował o 14.55, lot z Paryża, bo miała przesiadkę. Niestety czekaliśmy na nie, aż godzinę.. Ponieważ jak się potem okazało dwie walizki 'się zgubiły'. Dziewczyny musiały wypełnić papiery i walizki jak się znajdą to zostaną przywiezione do domu. Taka sytuacja.. Dużo ludzi, wiele dzieci z kwiatkami.. I ten jeden moment w którym zobaczyłam jak wychodzi zza drzwi.. Jej łzy w oczach i moje momentalnie mokre policzki. Jejku, jak bardzo ta chwila była ważna. Gdy już nadeszła nasza kolej na przytulanki ryczałam jak głupia. Obie ryczałyśmy.. Całe moje szczęście jest teraz jedynie 2 kilometry ode mnie. Jestem tak cholernie szczęśliwa. Teraz już wiem i z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że przetrwałyśmy tą próbę. Że jesteśmy o niebo, ba może nawet o piekło silniejsze i bardziej zżyte! NIC nie jest w stanie tego zepsuć, jestem całkowicie pewna. Moje obawy się na szczęście nie sprawdziły. To nadal ta sama Karla, nikt jej nie podmienił i nie zepsuł. Kocham ją najbardziej na świecie. Jak dobrze, że wreszcie Cię mam. ~Choć to nie kwestia posiadania..
http://www.youtube.com/watch?v=QmVu8muyA2k