No więc dobrze, tym razem trochę bardziej kulturalnie, bo zaczęłam traktować ten godzien pożałowania blog, jako upust mojej rosnącej frustracji. Co jest, hm dosyć żałosne, bądż co bądź. Nie piję już 4 miesiące, kto by pomyślał. Wiąże się to trochę z towarzyskim wykluczeniem, ale co mi tam. Ludzie nie potrafią mnie zrozumieć, pytają dlaczego nie pijesz? W jakich to cvzasach zyjemy ze niepicie jest bardziej anormalne i budzi wiecej emocji niz alkoholizm ?:D Odpowiadam wtedy że znudziło mi się. Trochę zbywcza wymówka, ale po częśći tak jest. Byłam już na kazdej możliwej imprezie, piłam już chyba wszystko (włącznie z Bożeną :D i czystym spirytusem - ah ta młodość) ekperymentowałam z różnymi używkami. Po czasie doszło do mnie, że każda impreza wygląda tak samo, że tak naprawde ludzie nie spotykają się ze sobą żeby ze sobą porozmawiać, poprzebywać, tylko żeby sie wspolnie napierdolić. Jałowość tych kontaktów dotarła do mnie, kiedy przestalam pić. Stwierdziłam że ciężko mi sie odnależć w tym środowisku, chcoiaż tkwiłam w nim od lat. Tak naprawde nie wiedziałam o czym ja mam do cholery gadać z tymi wszystkimi ludźmi przy soku, że tak naprawde gówno mnie oni obchodzą a ja ich. Myślę że zawsze tak było, tylko alkohol stanowił taką fajną zasłonę dymną, że właściwie było mi obojętne co to za ludzie, ważne żeby było piwko i jakaś głupia gadka w tle, nad resztą sie nie zastanaiałam. Alkohol, sprawia że się nie zastanawiasz. Wiem że piszę jakbym była uzeleżnionym menelem, chcoiaż pewnie znajdzie się wiele osób które tak o mnie myśli. Piłam weekendowo, ale za to w dużych ilościach, za dużych jak na kobietę. Wcale tego nie żałuję, wybawiłam się, robiłam masę głupich rzeczy po pijaku, na którą myśl cierpnie mi skóra, ale gdzieś na wspomnienie tych głupot, czesto amoralnych i patologicznych zachowań uśmiecham się sama do siebie, przecież to część mnie, mojej osobowości, którą nauczyłam się akceptować i traktować z przymrużeniem oka. To co robiłam kiedyś, przecież ukształtowało mnie tak samo jak kształtuje mnie terażniejszość. Myślę że teraz dojrzałam do tego, żeby posunąć się krok naprzód, i nie jak zwykle pod przymusem, presją kogoś, tylko ja sama chcę coś zmienić. I zmieniłam :) Daję radę na 2 kierunkach, poczułam co znaczy prawdziwa więź i przyjaźń nie naznaczona alkoholem. Wiem że mam conajmniej dwa, trzy numery telefonu pod które mogę zadzwonić w środku nocy, gdy coś złego się stanie. Niby mało, a jak dużo !
Jestem silniejsza niż kiedykolwiek przedtem, amnt :D