Nieopisana złość.

Dobra, wybaczcie, muszę sie trochę wygadać, odstresować, opisać to co czuje, żeby zobaczyć, jak będzie się zmieniało moje podejście do tej sprawy. Wybaczcie brak kultury w tym wpisie.

A więc tak,  co za skur..syn wyprzedza tam, gdzie nic nie widać ? Tylko jebany krakus w swoim białym samochodziku, twierdzący że jest jebanym mistrzem drogi (sory jesli kogoś uraziłem, ale tak to dla mnie teraz wygląda).  Całe wakacje przejebane, żeby coś osiągnąć (w tym przypadku kupić wymarzony motocykl), starać się, nie przesypiać nocy, zastanawiając się co zrobić, żeby dostać to na czym mi zależy, co naprawdę daje mi szczęscie. Oczywiście zawsze znajdzie się ktos, kto to zjebie, tak zwyczajnie. No ok, wyprzedzał, stało się.... Ale to że się chuj nie zatrzymał to dla mnie jest szczyt chamstwa, niewychowania społecznego, braku odpowiedzialności i nie wiem jeszcze czego. A gdzie jego sumienie? Chuj. przezyłem, ca co jestem Bogu wdzięczny. Ale prosze jeszcze o jedno, niech ten chuj (krakus), do końca życia się budzi i zastanawia co się ze mną stało, niech jego sumienie ( jezeli takowe posiada) do końca życia mu o tym przypomina. Z moto, jak widać, nie zostało wiele, nie wiem czy jest sens go naprawiać, jeśli się na to zdecyduje to tylko dla spokoju własnego sumienia. Wiem, już nie jedna osoba stwierdziła "to tylko kawałek metalu, można kupic inny", ok dla Was tak

 może jest, dla mnie to członek rodziny, dośc ważny, za dużo przeżyć i wspomnień jest z nim związanych.  

To tak z grubsza temat został ogarnięty. Przepraszam za wulgaryzmy, ale moje wewnętrzne wku... znaczy wewnętrzna złość jest nie do opisania. 

Niektórych zdarzeń nigdy się nie zapomina.