Na nowo zakochuję się w życiu..
uczę się chodzić, mówić i zaciągać powietrzem.
Niewyraźny obraz Twoich oczu zmieszany z dymem papierosa
powoli znika..
Już nie mam siły myśleć o szkarłatnych barwach tamtych
wieczorów i dni.
Otulam się różową kołdrą i myślę o czym chcę.
Uwalniam swój umysł z ciasnych kajdan absurdów
..i niedorzeczności.
Chcę tylko tego liścia szczęścia.
Którego ktoś mi kiedyś obiecał.
Szła ulicą z rękami z rękami wciśniętymi w kieszenie białego płaszcza.
Z szyją owiniętą szczelnie kolorowym szalikiem.
Miał ją chronić przed zimnem.
Bo dni stawały się coraz krótsze.
A noce coraz chłodniejsze.
Kolorowe liście szeleściły pod jej stopami, przypominając o dramacie czasu.
Wszystko wokół zdawało się krzyczeć 'przecież dopiero był lipiec!'
Szła przed siebie wsłuchana w nienaturalne dźwięki, które tłumaczyła sobie jako wybryki wybujałej wyobraźni.
Zastanawiała się dlaczego jej oczy mają skłonność do częstego zachodzenia mgłą.
Wystarczył jakiś drobny szczegół, kilkusekundowy urywek czy to zapachu, czy to melodii..
Czasem wystarczył znajomy kolor..
A czasem ciemna smuga, kawałek brązowej kurtki znikającej za zakrętem..
W pamięci rozbrzmiewały słowa..
..i obraz kartki z kalendarza, który brutalnie pokazywał, że czas się nie zatrzyma.
Potem znudzona kreśliła na pobojowisku odwróconych tabliczek
przezroczyste gryzmoły, uśmiechnięte twarze, wciąż jeden i ten sam uśmiech w tysiącznych powtórzeniach,
który za chwilę przechodził - już wieczny - do gwiazd, rozsypywał się w gwiezdną obojętność..
..a dwie latarnie na słupach syczały w zamyśleniu..
bez względu na wszystko rozumiem to aż zanadto,
więc jest dobrze, jest bardzo dobrze..
;)
+ paulinka na zdjęciu ;*