Wczoraj był czwartek. Byłam z Małym u Ciebie na widzeniu. Warto przejechac setki kilometrów, by zobaczyć Twój uśmiech. Żałuję, że nie mam możliwości, by częściej do Ciebie przyjeżdżać. Już nie chodzi o tę rozmowę, ktorej na co dzień tak mi brakuje. Gdy jesteś przy mnie, wydaje mi się, że "mogę wszystko". Nie ma rzeczy trudnych, sytuacji bez wyjścia. Wszystko staje się proste. Takie oczywiste. Mam wielką nadzieję, że w sierpniu uda Ci się na tej komisji wyrwać zakład półotwarty. Byłbyś wtedy bliżej i już mogłabym przyjeżdżać częściej. Może przepustki miałbyś, co? Nie wiem. Nie mówię Ci, że tak się nakręciłam odnośnie tego sierpnia, bo prosiłeś mnie, zebym tego nie robiła, żeby później nie było rozczarowań. Dlatego piszę o tym tutaj. Kiedyś to zobaczysz.
W nocy z czwartku na piątek miałam sen. Sniłeś mi się, jakoś tak niedobrze. Powtarzałeś w tym śnie "pomóż mi", a ja czulam taki niepokój, bałam się o Ciebie. Najgorsze jest to, że dzisiaj (czyli właśnie w piątek) nie zadzwoniłeś do mnie. Nie wiem, czy był chujowy oddziałowy i nie wziął Cię do telefonu, czy może (tfu! tfu! tfu!) coś się stało. Boję się.
O. już śpi, diabeł mały - słodkich snów!
Wiesz, że Cię kocham.
photoblog
12 MAJA 2016