Ktoś mi dzisiaj uświadomił ze minęły już 3 lata mojego nieszczęścia, niezadowolenia, bólu, płaczu. Minęły 3 lata kiedy coś utraciłam. To ten dzień kiedy do końca straciłam nadzieje. Przez te 3 lata zawsze ją miałam. KTOŚ mi kiedyś zacytował: "nie tracę nadziei, póki oddycham" może temu do teraz naiwnie wierzyłam w to, że jakoś się jeszcze poukłada. Ale życie leci. Szybciej niż mi się do tej pory wydawało. Nie poczeka. Nie przystopuje, tylko dlatego, że to ja nie mogłam się odnaleźć. Każdy rozpoczyna swój nowy rozdział, a ja nie potrafię starego skończyć. 6 lat.. może to tylko liczba.. 3 niezapomniane najlepsze lata mojego życia. Nikt mi nie wmówi, że nie byłam najszczęśliwszym człowiekiem w tamtym czasie. Miałam WSZYSTKO. A przez kolejne 3 lata nie miałam NIC. Świat jest niesprawiedliwy, dlatego to jest ostateczny powód żeby zakończyć to wszystko. Kiedy zaufanie i nadzieja znikną, zgaduję, że powinnam iść dalej.
PS kocham, nigdy nie zapomnę.
Small Bump.