To stare, stare jest...
Jeszcze dwa dni i święta.
Choinka w pokoju przytwierdzona do podłoża, czeka na przystojenie. Na mnie, jako na jedynaczkę, spada ten przykry obowiązek.
Sztuczne uśmiechy na twarzach są. Na mojej szczególnie sztuczny, czasem odpada.
Dwanaście potraw będzie. W tym roku ja wszystkiego dopilnują. Tego roku ja dzierżę garnki!
Prezenty są. Szarpnęłam się na stówę i kupiłam prezenty dla mamy, taty, Marm, Sajmona i Dejwida.
Opłatki są. Całą siłą woli powstrzymują się przed wtranżoleniem ich od razu.
A więc święta, w które powoli przestaję wierzyć, dzięki tej całej komercyjności.
Mimo wszystko będę jak nabożny człowiek uczestniczyć we wszystkich uroczystościach... Ba, nawet fragment Biblii przeczytam!
Bo Marm wierzy na prawdę, a ja uwielbiam słuchać jak mnie przekonuje.