nie rozumiem ludzi, którzy hejtują moich bliskich. ze mnie przerzucili się na nich, a oni nie są niczemu winny. czepiają sie mojego chłopaka,
a On jest normalną osobą. może denerwuje ich to, że lepiej się ubiera i nie chodzi w "gumiakach" jak reszta wiśniaków? to im przeszkadza?
ludzie nie widzą, że każdy ma problemy. i ja i On i moje rodzeństwo i moi znajomi... wszyscy. a ludzie myślą,
że tylko oni je mają i dodają innym więcej problemów. kretynizm nie zna miary... kretynizm chce zawładnąć wszystkimi...
ludzie są posrani i gówno mają w głowie. szkoda mi ich w pewnym sensie, ale mam nadzieję, że spotka ich coś gorszego w żyiu...
nienawidzę ich.