Przegrana, porażka boli strasznie, a kapitana boli podwójnie. To właśnie dlatego nie umiem spać, to właśnie dlatego nie umiem się skupić, to właśnie dlatego jestem ostatnio non-stop zdenerwowany...
Wiecie jak wygląda spanie po porażce? Żeby zasnąć, trzeba siedzieć do 00:00, jak się już zaśnie musisz mieć zimno w pokoju, bo przez sen żyjesz meczem i się pocisz, a żeby nadrobić ten pot, musisz mieć DEKADĘ po ręką. Wszystko było by ok, gdyby nie fakt, że tak wyglądają noce od trzech tygodni w moim wykonaniu.
Przejdźmy do konkretów, dlaczego akurat o tym piszę? Bo wolę pisać o własnych przeżyciach, dosłownie o mojej miłości - piłce - niż wciskać jakieś durne, żenujące opisy zerżnięte wprost z internetu... , chcę pokazać innym jak to jest kiedy na czymś Ci zależy i to po protu nie wychodzi...
Co zrobić, żeby wygrywać, żeby ogarnąć chłopaków... nie wiem, skończyły mi się pomysły. Ognisko nic nie dało, szczere słowa, szczere aż do bólu też nic nie dały... Może, kiedy sobie popatrzą tutaj zrozumieją, że nie grają tylko dla siebie, że zaprzeczą temu, co powiedział trener "każdy c*uj na swój strój"... - rzecz jasna to nie dot. dosłownie nas, ale w pewnym sensie tak...
W czym tkwi problem "mocium panie", co jest nie tak?
Szkoła się rozpoczyna, trzeba też zacząć żyć tematem szkoły, bo może być krucho, ale i tak w tym roku się biorę za siebie.
Dziś już chyba zasnę... Swoją drogą, mam nadzieję, że do wiosny kadra juniorska sie wzmocni - mam plany, które są realne i łatwe w wykonaniu.;)
Tak więc... do nastepnego wpisu