"Schulz był odludkiem, bał się ludzi i źle czuł się w ich towarzystwie. Mówił, że "żyje tylko wgłąb, a nie wszerz, jaki inni ludzie",
ponadto, że gdziekolwiek jest, już po kilku dniach tęskni wprost chorobliwie (...) i miało się czasem wrażenie, że od reszty
świata oddziela go jakaś niewidzialna, nieprzebyta ściana, którą on sam na próżno usiłuje przebić."