Ruszyłem aby wsiąść do auta. Magda zrobiła to samo i pod nosem powiedziała "Dobra".
Po chwili powoli jechałem dobrze znaną mi ulicą. Magda siedziała obok. Jechałem wolno zastanawiając się czy nie wcisnąć gazu do dechy. Byłem głupi, bo myślałem, że ona poleci na moje umiejętności prowadzenia superszybkiego samochodu, które myślała że mam. Ha! Rozwaliłem starego Peugeota, co mogę zrobić z autem wartym ponad milion i szybkim jak torpeda?
Cisza w aucie trwała 10 minut i była coraz bardziej przytłaczająca. Miałem ochotę włączyć radio, w którym kiedyś zostawiłem płytę Kid Inka, ale w tym momencie Magda postanowiła przerwać dziwną atmosferę.
- Byłeś już w Nowej Soli? - zapytała patrząc na mnie.
- Tak, z Kamem - Spojrzałem tylko na nią, ale wiedziałem, że jadąc tym autem muszę się pilnować. Jeep to co innego.
- Lubisz go. A jednak się wymknąłeś. Przecież on cię zatłucze...
- Daj spokój - westchnąłem. Nie chciałem teraz gdybać i myśleć o tym przychlaście. Jest moim kolega i dowódcą, ale jestem dorosły i powinienem mieć więcej wolności.
- Przepraszam - powiedziała po dłuższej chwili.
- Nie gniewam się. Po prostu się pokłóciliśmy o głupotę i nie rozumiem go.
- A może nie chodziło o to? Może było coś jeszcze...
- Nie rozmawiajmy o tym, ok? - przerwałem jej. Moje usta były zaciśnięte. Jej otwarte gdyż nie dokończyła mówić. Jej oczy były inne niż wcześniej. Ja byłem tym złym, ona była dobrą dziewczyną, która chciała mi pomóc.
Przeniosłem wzrok na drogę. Nie widziałem, że jej wzrok opadł, w oczach pojawił się smutek.
Czułem się jak dupek gdyż to ja spowodowałem cisze, która trwała aż do sklepu pani Hani. Zaparkowałem na podjeździe z czerwonej kostki brukowej. Magda siedziała smutna. Pewnie chciała to ukryć, ale nie udało jej się. Wyprostowałem się na siedzeniu. Pogoda była ładna, słońce świeciło, wiatr był ciepły i spokojny. Jednak w środku auta było dziwnie chłodno.
- Przepraszam - powiedział dupek.
- Nic się nie stało, Dom. - spojrzała na mnie maskując łzy uśmiechem. Jej twarz promieniała.
Przygryzłem na chwilę wargę i wysiadłem z samochodu mówiąc "Chodź po te zakupy".
- Dom, naprawdę się nie gniewam - patrzyła w moją stronę, gdy szedłem w stronę drzwi do sklepu. Podążała za mną nie zdradzając, że nadal jest wkurzona. Westchnąłem cicho wchodząc do sklepu. Pani Hania była w doskonałym humorze. Właśnie obsługiwała jakiegoś mężczyznę podającemu kawę z półki. Magda stała w drzwiach uważnie się mi przyglądając. Doszła do wniosku, że to ja jestem wkurzony, a nie ona. Facet około 40 lat w skórzanej kurtce zapłacił i wyszedł. Ja podszedłem do lady. Pani Hania mnie poznała.
-O... Damian? - zapytała podnosząc palec. Próbowała sobie przypomnieć.
- Dominik - odparłem z udawanym uśmiechem.
- Jasne. Co ci podać? - instynktownie spojrzała na regał z alkoholami, przy którym stała. Pewnie Kamil zwykle to kupował.
Zaśmiałem się cicho.
- Nie, dzisiaj tylko dwa Tymbarki wiśniowe. I pani dorzuci jakieś chipsy. - Cały czas sprawiałem wrażenie szczęśliwego chłopaka bez problemów.
Pani Hania zapakowała nasze zakupy do reklamówki i nabiła na kasę produkty. Do zapłaty było mniej niż 10 złotych. Chciałem znowu udawać bogatego gangstera i wyrzucić na ladę całe 200 złotych, ale poprzestałem na setce.
- Ma pani wydać? - zapytałem wyciągając banknot.
- Oczywiście synku - powiedziała z uśmiechem. Była chyba naprawdę miłą kobietą o ciepłym sercu. Do Kamila też się tak zwracała.
Włożyłem resztę do kieszeni i tym razem mówiąc "Do widzenia. Miłego dnia" wyszedłem z budynku. Magda siedziała na samochodzie.
- Miła babka - powiedziała wchodząc za mną do Lambo.
- Dobra znajoma Kamila - powiedziałem zapinając pas.
- Fajnie, że ma znajomych w różnym wieku - Dziewczyna się uśmiechnęła. Jej ciemne włosy falami opadały na piersi. Gapiłem się na nią chwilę, po czym bez słowa odpaliłem silnik. Nie wiedziałem czy mam ją znowu przepraszać ani też nie miałem tematu do rozmowy.
Wyjechałem i miałem zamiar jechać do domu Magdy. Jednak opuszczając mały placyk pod sklepem zobaczyłem po lewej stronie budynku uliczkę. Między dwoma budynkami stało szare Volvo S40 oblegane przez 4 chłopaków, którzy się o nie opierali. Poznałem ten samochód.
- A to ci spotkanie - powiedziałem pod nosem widząc to auto drugi raz dzisiaj. W nocy było ciemno, ale to z niego chłopaki wyjmowali plecaki z kasą.
- Co? Dlaczego się zatrzymałeś? - zapytała zaniepokojona Magda widząc jak oglądam stojący w uliczce pojazd.
- Zaraz wracam - powiedziałem zanim gwałtownie opuściłem swój samochód zostawiając dziewczynę bez odpowiedzi.
Wiedziałem, że Kamil nie może być bardziej wściekły. Nawet nie dowie się, że pozwoliłem sobie. O ile mają to, czego szukam.
Podchodząc bliżej wzbudziłem zainteresowanie grupki. Jeden z nich palił. Wczoraj było ciemno, ale poznałem w nim gościa, z którym gadałem na tym pustkowiu koło Bydgoszczy. Cała jego grupka nosiła bluzy, jednak on wyglądał inaczej niż wczoraj. Dzisiaj nie miał kaptura, więc zobaczyłem, że fryzurę ma podobną do mnie. Tylko ma więcej włosów i trochę mu to nie pasuje. Na wygolonym prawym boku ma jakiś niewielki tatuaż. Miał około21 lat i był ( jak prawie wszyscy) wyższy ode mnie. Czarne jeansy nosił opuszczone, podobnie jak ja. Miał też granatową kraciastą koszulę i białe Jordany. Podobały mi się. Palił skręta, kiedy mnie zobaczył. Odskoczył od boku samochodu i podszedł bliżej mnie.
- Co ty tu robisz?! - Był wyraźnie zdziwiony.
- Jest sprawa - stanąłem przed maską Volvo i starałem się zgrywać gangstera.
- Gringo cię przysłał? - zapytał pociągając z papierosa.
- Nie - powiedziałem cicho, ale postanowiłem się z nim nie pieprzyć - Potrzebuje trawy.
- Że co? - popatrzył na kolegów, którzy słysząc moją prośbę zaczęli się śmiać.
Pokiwałem głową czekając na jego dalszą reakcje.
- Ile i dla kogo? - zapytał. Chyba nie miał już ochoty na papierosa, bo zgniótł go butem choć się jeszcze nie wypalił.
- Skręta... dwa? Dla mnie - włożyłem ręce do kieszeni.
Chłopak chwilę się zastanawiał. Dłuższą chwile. Nawet zacząłem się zastanawiać czy stamtąd nie pójść, bo jego koledzy dalej coś szeptali między sobą. Magda siedziała sama w samochodzie, nie chciałem jej tak zostawiać.
- Dobra, niech będzie - powiedział i otworzył schowek w samochodzie. Widać nie tylko Daniel chowa tam zioło. Po chwili wrócił do mnie z dwiema pełnymi lufkami i mi je dał.
- Dzięki. Ile chcesz za to? - zapytałem chowając je do kurtki.
- Daj spokój. Zasłużyłeś na to w nocy. Gringo jest zadowolony.
Uśmiechnąłem się po czym spytałem "Coś jeszcze planujecie?"
- Odezwiemy się do Kamila jakby co. On wie, że palisz? - uśmiechnął się łobuzersko.
- Nie wie - poczułem zakłopotanie. Chłopak zapytał jak mam na imię.
- Dominik - podałem mu rękę.
- Bartek. Ale mówią na mnie Jordan.
- Fajne buty, tak przy okazji - uśmiechnąłem się.
- Dzięki. I dobrze myślisz, umiem grać w kosza.
Obaj zaczęliśmy się śmiać, po czym odszedłem stamtąd bogatszy o poprawę nastroju i dwa cudeńka w mojej kieszeni.
- Jakby co to dzwoń! - usłyszałem to i oberwałem zwiniętym w kulkę świstkiem papieru z numerem telefonu Jordana.
- Dzięki! - pomachałem mu wsiadając do Lamborghini.
EdD
Podoba się?
Klikajcie "Fajne" i komentujcie :)