mogę mogę mogę. wiem, że mogę. jest lepiej, mieszczę się w niebieskie rurki które ostatnio nie wchodziły mi na tyłek. chociaż i tak jest beznadziejnie i żałośnie.
nie mogę na siebie patrzeć. po ostatnich dniach na <300kcal, dziś znów po dwóch racuchach i orzeszkach wylądowałam nad kiblem, nie dobrze. wieczór impreza, mam nadzieję, że coś spalę...
pieniądze ode mnie uciekają -,-
ps. ręce mi się tak trzęsą, że dziś przy piciu kawy bałam się wziąć szklankę do ręki.
cudowny dzień, kupowanie prezentu, bla bla bla, dom-sprzątanie-jedzenie-odkurzanie-brzuszki-rzyganie. i tak dalej.