Pocą mi się ręce i sucho w ustach mam, krok za krokiem wystukuje czas niepotrzebny już nam. Zimne moje ręce, zimna moja twarz, zimny głos, a w kieszeniach jeszcze ciepło jest i powoli zamieniam się w lód.
I nic nie może zdarzyć się, a mi tak dobrze zimno jest. Nie mam nic do powiedzenia Ci, nie mam nic do powiedzenia. Tysiąc razy możesz krzyczeć "nie", rozwiązały wszystkie sprawy się, wiem na pewno: umrę dziś.
Nie zamienię już nic na te parę krótkich chwil, z których i tak nie wynika nic. Wystarczy poprawnie nauczyć się dzielić i odejmować. Dzielić szczęście i odejmować kolejne tony niepowodzeń. Oby tylko nie przyzwyczajać się do rutynowego schematu, bo nieprzewidywalność pewnie zakłóciłaby każdy plan.
Dorastanie mnie przerasta i choć dorastam ja, umiera każda wieczność.