Zauważyłem zależność że wracam tu zazwyczaj co jakieś pół roku.
Ten photoblog to sinusoida moich wahań nastrojów. Wracam tutaj gdy zaplanuję nowy początek, lub gdy łzy zalewają mi klawiaturę i wyrzyguję się tutaj wtedy w ten jakże poetycki sposob. Mamy nowy rok więc powinienem zaplanować nowy początek. Tak rzeczywiście jest.
Pomimo tego że mam dziś suchą klawiaturę będzie to wpis rzygająco - planujący. Pewnie pisałem tak co roku, lecz mam do tego prawo. Poprzedni rok był tym najgorszym dla mnie. Chciałbym żeby nigdy się nie wydarzył, żeby przepadł pomiędzy kartami. Nie wdrażając się w szczegóły z nowym oddechem wkraczam w kolejny. Tego roku nie dam sobie zepsuć, ani sam nie będę go psuł. Na dzień dzisiejszy myślę że za długo jestem w jednym miejscu. Wszystko straciło swoje intensywne kolory. Męczą mnie miejsca. Męczą mnie ludzie z mojego otoczenia. Ale czy jestem pewny zmiany? Czy powinienem zacząć wszystko od nowa? Nie wiem. I to niewiedza mnie zabija. Z każdym dniem spędzonym tutaj. Chwilowy kryzys czy wypalenie? Rutyna? Codziennie myślę co jest nie tak a nadal nie wiem jak to naprawić.
Czy warto?