a nocą to już tylko wilki wyją samotnie do księżyca.
Te noce nie przespane i krwią zbrukane podłogi. Narkotyczne omamy wplątujące w spiralę szaleństwa i ciągłe powtarzanie, powtarzanie, powtarzanie... I czekanie. Na co? Na nic. No może na koniec.
Wtyczkę ktoś odłączył od respiratowa. Tylko dożylnie podawana muzyka utrzymuje umysl przy życiu. Jak w narkotycznym śnie zagłębiony w dźwiękach delikatnie muskający wnętrze ucha. A w koło próźnia.
Świat przekręcił się raz, a potem drugi i trzeci. I przekręca sie ponownie choć z oporem po wyrobionych zębatkach dawno niesmarowanego mechanizmu. Będzie tak próbował aż do zatarcia się.