powinnam się stresować.
ale jakoś nie potrafię.
ja to zawsze musze się dziwnie upośledzić.
mam przeczucie. kręci i ściska mnie w żołądku. to ekscytacja.
coś się wydarzy. czuje.
a poza tym gazetka idzie do druku. właśnie wysłałam praktycznie skończony model - odeślą tylko po to żeby wkleić coś od nich. a tak to już finisz. stop.
owoc wielu godzin pracy idzie sobie w świat, zdala od mamusi. Rany, martwie się. A jeśli nie wszystko jest ok? na pewno coś przeoczyłam!
już wiem jak czuje się kobieta puszczając siedmiolenie dziecko 1 września -> do szkoły
serio.
sporo mi się kołota w głowie, a dni mijają szybko uderzając mocno i z zaskoczenia. tak mocno i szybko, że człowiek nie czuje bólu. fajnie, nie?
aaa. tyle perspektyw, tyle chęci, tyle do zrobienia. nie ma kiedy i nie ma za co !
no cóż, kasę zawsze się da załatwić [notabene, kupi ktoś nerkę? mało używana, młoda, świeża, jeszcze pachnąca]
a czas... dostałam od taty <3 śliczny CZERWONY (mówi, że specjalnie z myślą o mnie taki wybrał!!) termos, 450 ml. więc noc jest młoda, nie bejbe? czas to pojęcie względne. mam cały wieczność lub jeden dzień. zależy jak spojrzeć.