Z internetem sytuacja się unormowała. A już myślałam, że będę mieć taki odwyk z prawdziwego zdarzenia. Nie mam zdjęć z teraz to dodaję jakieś z zimy. Figury też Wam nie pokażę bo przez ten miesiąc zalałam się obrzydliwie. Podobno tylko ja to widzę, ale oni nie wiedzą gdzie patrzeć. W dotyku czuję galaretę. Jestem ostatnio bardzo agresywna. Taka agresja połączona z bezsilnością i samotnością. Płakać mi się chce. Psychol ze mnie niezły. Inni jakoś radzą sobie z tęsknotą a ja nie umiem, cholerne dziecko ze mnie wychodzi. Krępuję się w tym mieszkaniu koszmarnie, nie lubię chodzić do kuchni bo zawsze ktoś tam jest, a liczenie tego wszystkiego przy innych to masakra. Mieszka tutaj czworo chłopaków, wszędzie jest syf. Posprzątałam wczoraj w łazience, wchodzę dziś rano a tam podłoga tak brudna jakby ktoś specjalnie brudnymi buciorami stepował. Gdyby nie taras, który jest trzy razy większy od mojego pokoju to wpadłbym w depresję, a już teraz trzęsą mi się ręce ze złości. Nieporządek to dla mnie coś tak złego że nie wiem, mam na tym punkcie ogromnego hopla (tak się mówi?). Zawsze jestem tą osobą, która uprzykrza innym życie przez tę manię sprzątania. Mogłabym się zastanowić z czego to się bierze i w sumie wiem, a to powinna być połowa sukcesu żeby sobie z tym radzić. Powinna...
Przepraszam za taki wpis, ale ja naprawdę ostatnio nie jestem pozytywną osobą. Nie wiem czy kiedykolwiek byłam. Dawno temu kolega mi napisał na starym blogu, że sieję defetyzm i to tak bardzo zapadło mi w pamięć, chciałam się tego wyprzeć ale dobrze wiem że tak jest.
Mimo wszystko miłego dnia życzę