Sozopol i dobry humor Agnieszki.
chyba odzyskałam zdrowy rozsądek.
ciekawe.. na jak długo.
- nie powiem jej! bo niby po co ma wiedzieć? na co jej moja lista za i przeciw, mój długodystansowy lot? przecież do tego trzeba samemu, powoli dochodzić. kropka po kropce i przecinek, za przecinkiem. przerw nie będzie. zabronię jej wychodzić na światło dzienne i nosić moich niebieskich pantofelków!
- ale malutka..
- .. żadne 'ale'! to nie ja się chowam, to ona ucieka w świat, o którym śnić nie powinna, to ona.. ONA.. ubiera na siebie szatę jesieni przyodzianą w kolorowe liście i czerwono-pomarańczowe pożądanie. to ona kusi! i na co jej to? po co jej to? by znowu się przekonywać o racji tego z góry, że nic wieczne nie jest i nic nie jest idealne? ona ma poprzewracane w głowie!
- za to Ty z kolei robisz jej wyrzuty! jest dorosła. może robić już co chce, nie musi niczego udawać. MOŻE PRÓBOWAĆ. ona nie będzie wiecznie (z) Tobą!
"Było raz dziecko zabawne i tłuste. Umarło. Nie ma go nigdzie.
Biegało po domu, krzyczało. Są jeszcze jego fotografie w salonie.
Aż śmiać się i istnieć przestało, i nikt się nie zdziwił tej krzywdzie,
choć było tak kochane i rozpieszczone.
Gdy z domu powoli znikało, obyło się jakoś bez płaczu i pisku.
Zabawki, sukienki, niepotrzebne pamiątki zalegają poddasze.
Mama nieraz i do późnej nocy czuwała nad jego kołyską,
a jednak dzisiaj, gdy je wspomna - nie płacze.
Nazywało się tak jak ja, więc wszyscy myślą, że ja to ono,
i nie usypali mu gróbka, choćby takiego jak kopiec kreta.
Toteż płacze nocami w kominie, że je zapomniano, zgubiono,
że miejsce jego zajęła jakaś niedobra kobieta..."
Maria Pawlikowska-Jasnorzewska - 'Ja'
chorobo znikaj.