Mam z nią dobry kontakt. Tylko po co mi to? Dziewczyny mnie ostrzegają. A ona widzę, że na siłe chce mi pokazać jak jest teraz super z nim szczęśliwa. Tylko, że ja mam to w dupie. chociaż nie. cieszę się, że im się układa, bla bla bla. zwyczajnie nie wiem po co nam ta znajomość, ten kontakt. to do niczego nie prowadzi. nie ma nic na celu. przynajmniej z mojej strony. no nic. jak zostawie to tak jak jest, żeby nie było, że mam już jakiś problem.
A Ty?
Wolałabym, żebyś był tu obok mnie.
Czułam, wtedy na weselu, i u mnie w domu, Twoje czułe gesty.
Przytulanie, głaskanie po głowie, drobne buziaczki.
Ale nie wiem dlaczego nie mogę usłyszeć od Ciebie jakichś słów na temat naszego związku.
To dlatego ostatnio plakałam.
Nie chce deklaracji! nie!
Zwykłe "dobrze, że jesteś", "cieszę się, że Cie mam", "zależy mi an Tobie" byłoby dla mnie dobrym znakiem, ogromną przyjemnością.
Czułabym grunt pod nogami.
Teraz też go czuję, ale wiadomo...
Wiem, że zalezy Ci na mnie, że cieszysz się z mojej obecności, ale chciałabym to od Ciebie usłyszeć.
Tak bardzo.
A jak już się tak wyżalam, to nie mogę nie wspomnieć o naszym "wspólnym" mieszkaniu.
Nie tak to miało wyglądać...
Ty chyba nie zdajesz sobie sprawy z tego jak cholernie mi Cię tu brakuje..
jak brakuje mi Twojego zaangażowania.
Twoich chęci.
A dziś śpię z Twoją bluzą u boku.