Jestem w Tobie zakochana. Od niemalże roku, zajmujesz ważne miejsce w moim życiu. Chociaż wiem, że niepotrzebnie, jestem o Ciebie zazdrosna. Nie spędzamy ze sobą czasu, tyle ile bym chciala, ale do niczego nie mogę Cię zmusić. Ostatnia sytuacja jaka miała miejsce, która zniszczyła cały mój światopogląd, która zrujnowała moją przyszłość, powoli odchodzi w niepamięć. Chociaż wiem, że jeszcze długo będzie siedziała mi w głowie. Nic. Nic. Nic nigdy mnie tak nie zabolało jak te dwa SMSy. Ich chyba nie zapomnę. Moment, kiedy je przeczytałam... Kolana się pode mną ugięły. Bez namysłu wzięłam torebkę i wyszłam z domu rzucając mamie: "zaraz wracam". Mijając dziadka, wsiadłam do samochodu. Jeszcze wtedy chyba do mnie TO nie dotarło. Wyjeżdżając z bramy wszystko ze mnie, nie wyszło, a wydarło się z ogromną siłą. Zachłysnęłam się negatywnymi emocjami. Nagle. wszystko co do tej pory było dla mnie oczywiste zniknęło. W głowie jedno słowo. "Koniec". Na początku był to cichy koniec. z lekką nutą niedowierzania... Dopiero po chwili każdy nerw w moim ciele dał o sobie znać za pomocą przytłaczającego bólu. Wciąż siedząc za kierownicą, mijając kolejne domy, krzycząc z bólu, płacząc! Nie.. to nie był płacz. Płacze się przy krojeniu cebuli. To było jak bolesne pozbywanie się wszystkich pięknych wzpomnień, które w postaci mokrych, gorących kropel, spływały razem z makijażem z moich policzków. Toważyszące temu, uczucie niemocy, całkowitego załamania nasuwało jedną myśl: to mój koniec.