Trudno jest się odciąć od tego, co było kiedyś... Nie wiem, ile razy już mówiłam "zapomnę" i nic z tego nie wychodziło. Nie da się, zwyczajnie się nie da. Zwłaszcza wtedy, gdy nikt mi tego nie ułatwia. Nawet ja sama. Bo w głębi duszy wcale nie chce, nie chciałam i nie będę chcieć zapomnieć. I w sumie mogę teraz śmiało stwierdzić, że sama się doprowadzam do destrukcji, sama skazuje się na te wszystkie niepowodzenia. Świadomie, nieświadomie, trudno powiedzieć. Ale mam nadzieję, że te pare doświadczeń jakoś wpłyną na moje dalsze decyzje. Bo chcę być szczęśliwa. I chciałabym to szczęście z kimś dzielić. A jedyne, co mnie powstrzymuje to strach, strach przed samą sobą, że zawiodę, że - jak zwykle, wcześniej czy później - coś spieprze. Cała ja.
Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki? Nic dwa razy? Oby to były tylko słowa.. A rzeczywistość miała zupełnie inny obraz :)
Życzę sobie odwagi i szczęścia..