Chowam się w kącie... z kąta patrzę.
Na mięsień łydki, który napina się za każdym razem, gdy bezwiednie wystukujesz rytm; zieleń oczu, która chowa się pod zmęczonymi powiekami. Uśmiechasz się lekko, niemal zawsze. Tym bardziej, gdy próbujesz być groźny, ale nie możesz ukryć rozbawienia. Wiesz, że dwoma ruchami mógłbyś mnie obezwładnić, a ja nawet nie potrafię się bronić. Jednym słowem mnie nokautujesz... Nienawidzę Cię.
W tym kącie siedzę i słucham Twojego śmiechu. Tylko tego chcę.