No Hej !
Dodaje zdjęcia z "Dnia taniego wina", gdyż dopiero teraz je mam. Tzn. mam je
już jakiś czas, ale dopiero teraz dodaje wpis :P
W ostatnim tygodniu działo się... Dużo ;P
Nie pamiętam za wiele co się działo do czwartku, ale wiem, że w któryś dzień
u Izy była orgia w składzie : Iza, Ja, Dynia, Ewa. Było baaardzo miło. Po
gwałcie na łóżku z Dynią miałem wejść na cośtam przy PKP, ale stwierdziłem,
iż bardzo muszę iść do WC i poszliśmy do niego do domu. Jak zrobiłem co
miałem zrobić wróciłem do domu z kanapką w ręku.
W czwartek była u mnie noc filmowa z Ewą i Dynią. Iza niestety nie mogła
przyjechać ; (. Oczywiście nie mogło zabraknąć tego, że Dynia przyjechał
trochę później niż powinien ; x. Oczywiście zanim przyjechał Ewa zdążyła już
wylać herbatę jeżeli dobrze pamiętam. Zaczeliśmy od jakże epickiej komedii
"Super Zioło", której nikt nie oglądał prawie. Wszyscy się zastanawiali
dlaczego leci tak wolno i okazało się, że Dynia przez przypadek spowolnił
tempo odtwarzania. Kiedy zostało 10 minut do filmu stwierdziliśmy, że nikt
tego nie ogląda i zmieniliśmy na film pt. "Klątwa". Wszyscy się trochę bali
i w momencie, kiedy moja Mamuśka weszła do pokoju to Ewa tak się
wystraszyła, że nie chciała wyjść spod kołdry. Ciągle ją straszyliśmy z
Dynią, chociaż Dynia bał się bardziej jak ona, gdyż nie oglądał nawet filmu.
Toshio i Izumi to główne postacie a nie jak myśleliśmy Yahiko i Tokayashi.
Trochę imiona się różnią, ale nie można wszystkiego tak pamiętać. Po
skończeniu tego filmu włączyliśmy film pt. "Sala Samobójców". Film bardzo
ciekawy, a końcówka wstrząsająca, chociaż można było się tego spodziewać.
Ewa nie dooglądała tego, gdyż przyjechał po nią tato. Nie było potem już co
robić, więc z Dynią położyliśmy się spać.
Na drugi dzień okazało się, że nie mam wyboru i muszę jechać na mecz.
Ucieszyłem się bardzo, gdyż i tak nie miałem co robić. Pojechałem z Dynią do
Oleśnicy, ponieważ miałem spotkać się z Izą i mieli mnie zabrać z Oleśnicy
na mecz, ale dostałem info od ojca, że jednak muszę wrócić do domu wcześniej
i nie zdążyłem zobaczyć się z Izą. Jak byłem u Dyni to siedziałem na
facebooku i przez przypadek się nie wylogowałem, a on to perfidnie
wykorzystał wstawiając na awatar "karnego kutasa" i pisząc z Ewą jako ja.
Jak już wróciłem do domu to zjadłem obiad i wyruszyłem w drogę. Na początku
wszystko pięknie. Do tramwaju nie mogliśmy się dostać, gdyż cały zapchany
człowiekami ale za to nikt nie jeździł autobusami, więc w grupce około 20
osobowej weszliśmy do jednego z nich. Ojciec się zdenerwował jak przy bramce
wejściowej na stadion kazali mu odłożyć trąbkę, którą bawił się jak małe
dziecko i ciągle trąbił. Po wejściu na stadion efekt niesamowity. Na sam
mecz nie opłacało się przyjeżdżać, gdyż przegraliśmy z Włochami 2:0 i było
bardzo zimno, ale atmosfera była miła: dla przykładu ciągłe śpiewanie "PZPN,
PZPN, Je**ć, Je**ć PZPN". W drodze powrotnej nikt nie mógł się znaleźć, nie
wiedzieliśmy na którym przystanku wysiąść, a jak już dojechaliśmy, to
czekaliśmy przy samochodach jakieś 1h na resztę. Droga powrotna na kolanach,
gdyż jechaliśmy w 6 w samochodzie :P Oczywiście zasnąłem bardzo szybko,
ponieważ w Sobotę jechaliśmy do Gorzkowic na Mamre.
Doznania z Soboty przeżywam bardzo miło. Wyspowiadałem się szczerze,
pomodliłem i do dziś czuję się wspaniale. Tego uczucia podczas modlitwy nie
da się opisać. Poelcam każdemu jechać na "Mamre". Niektórzy upadali,
niektórzy przerażająco krzyczeli, niektórzy płakali, a niektórzy jak ja się
śmiali. Radość głęboko w duszy podczas jednej intencji sprawiła, że nie
mogłem się opanować, ale śmiałem się po cichu, nie tak jak niektórzy przez
dłuższą chwilę i słychać ich było poza murami kościoła. Ciepła, darmowa
herbatka była bardzo dobra, a Dynia jak zawsze musiał coś zrobić i wylał
sobie na spodnie. Później była modlitwa wstawiennicza i po niej czułem się
tak totalnie spokojny i radosny. Później porozmawiałem z Patrycją i Radziem
co oczywiście było bardzo wesołym przeżyciem jak zawsze rozmowa z nimi. W
drodze powrotnej trochę spałem i było bardzo zimno. Po wyjściu z autobusu
trzeba było przejść kawałek, żeby iśc spać i na twarzy byłem cały
zmarznięty.
Noc minęła spokojnie. Miałem się spotkać z Izą, ale ta musiała się uczyć,
więc poszedłem do kościoła i potem po rower do Ewy i się tam chwilkę
zatrzymałem. Po powrocie do domu włączyłem muzykę i zasnąłem w ciuchach pod
kołdrą. Po przebudzeniu doszedłem do wniosku że zrobię coś dobrego i
podzielę się tymi informacjami z ludźmi, którzy nie mają co robić i czytają
mojego photobloga, chociaż wiem, że jest to bardzo mała grupka osób (jak 5
będzie to już będzie dużo ;P).
Nie mam co więcej pisać więc powiem wszyskim: Pozdrawiam was i dobranoc.
A Tobie Iza: Słodkich snów, kocham Cię :* e.
Za błędy przepraszam, jest późno ; )