piękny lipiec. 2011, beztroski rok. mój ostatni rok gówniarstwa, picia desperadosów o zachodzie słońca na dachu wieżowca.
Co by było, gdybym wtedy podjęła inną decyzję?
Może nie siedziałabym teraz tęskniąc za swoimi błędami. nie wracałabym do nich myślami co 15 sekund.
Jestem zmęczona. Może lekko wypalona. W każdym razie nie jest tak jak być powinno.
Praca pochłania mnie w całości. Jej najlepszym aspektem są cotygodniowe fotoraporty. czasem mój zmysł fotografa daje czadu i zostaję poproszona o cyknięcie kilku zdjęć aparatem w telefonie. Rozwijam się ostro.
Chciałabym teraz po prosu wyjść i pojechać nad Wisłę.