Plany. A i tak znów zmieniłam koncepcję. Plany i plany. A jak kto woli to jeszcze raz Plany, tym razem przez duże P. Sama sobie zadaję pytanie "Co ja właściwie wyprawiam?", a odpowiedź ciśnie się "Oszalalaś." Prowadząc ze sobą wewnętrzny dialog i tak zawsze dochodzę do wniosku, że lubię "kontrolowane ryzyko". O ile coś takiego w ogóle istnieje. Tym razem pewnie będzie to samo.
Mówią, że drastyczne zmiany w życiu zostawiają po sobie ślad. Jestem tego przykładem i w gruncie rzeczy dobrze mi z tym. Jest mi bardzo mocno WSZYSTKO-JEDNO.
Zrobiłam się strasznie sentymentalna, a z drugiej strony strasznie obojętna na otoczenie.
To żałosne. To jakby nie ja.