Udowadniam samej sobie własną siłę charakteru.
Wytrwałość, wytrwałość, wytrwałość.
Chyba nigdy wcześniej tak bardzie nie CHCIAŁAM, tak bardzo się nie STARAŁAM. Teraz zbieram owoce pracy.
Sesja vs Emilia: 0:5 !
Mamusiu Danusiu, jesteś dumna? :)
03.11.2013
No i stało się, mamy listopad. Oznaki jesieni w postaci plastikowych, turbodrogich pomidorów w warzywniakach, pełnych poczekalni u psychologów, mokrych butów, ogólnego chłodu i stanów depresyjnych, rzucają się w oczy na każdym kroku. Nic w tym dziwnego, skoro w jesień wkraczamy uprawiając dziki grobbing z okazji Święta Zmarłych. Wszyscy o tym mówią, wszyscy o tym piszą, Panna Z. nie będzie.
Dzisiaj mój chłopak zapytany o chroniczne niemycie rąk po korzystaniu z toalety, rzucił maksymą roku: Kotku, to nie wiesz? Mężczyźni dzielą się na tych, którzy myją ręce i na tych, którzy mają czyste genitalia. Całość okrasił swoim zabójczym uśmiechem numer 6, z katalogu tych, przy którym laskom miękną kolana, a staniki sypią się na kilogramy w stronę mówcy. Zaiste zachwycające, uśmiałam się po pachy. W zasadzie mimo narodowej depresji i żałoby po słonecznym lecie, mimo wizji zimy stulecia (jak co roku z resztą), ja śmieję się cały czas. Jakbym się nie uparła- narzekać nie mogę. Jestem płodna jak kotka w rui. Felieton za felietonem, spełniam najskrytsze marzenia autorów liryki, w kwestii nterpretacji ich własnych dzieł, w przekroju średniowiecze- oświecenie, mądrościami sypię z rękawa i nawet zdarza mi sie używać łacińskich zwrotów w potocznej rozmowie. Ot, taka YNTELEKTUALISTKA.
A poważniej: ostatnio czuję się za dobrze, żeby wylewać frustracje. To niewesołe, szczególnie w sytuacji, gdzie mam pisać, pisać, pisać i interpretować. Źeby zrozumiec poetę, musisz być równie szalony, lub równie pijany jak on. Ostatnio wlewam w siebie wybitnie okazjonalnie, palę jeszcze rzadziej, papierosów nie tknęłam od miesiąca. Znietrzeźwiam się miłością i upijam niemyjącym rąk usmiechem numer 6. Codziennie, niezmiennie, w każdej wolnej minucie. O-SZA-LA-ŁAM. Pisanie o szczęściu wyszło z mody. Oj, jak bardzo kochamy stany depresyjne, samobójstwa, śmiertelne wypadki, ataki bombowe w wykonaniu Al- Kaidy i smierci prezydentów. Skąd się bierze zamilowanie do schizofrenii i nieszczęść? Może dlatego, że nie mamy tego u siebie za ścianą? Może dlatego, że jesteśmy znudzeni kolorowym i dostatnim życiem? Idąc tym tokiem rozumowania: czy patologie miłują spokój i charmonię...?
Wniosek: Zawsze publikuj to co napiszesz.
Odkopane z zakamarków "wersja robocza" na blogger.com