Za długo spałam albo to czas się dłużył jak tam. Biała Cisza, która nie odpowiada, gdy ją pytają. W porządku, nie wnikam. Pan Słońce powiedział, że nie wróci, tak wiem. Śmieszne nic i wszystko na raz, bo tu wciąż to samo w nas. Znikające poematy gdzieś pomiędzy zamknięciem a otwarciem powiek. Z akapitem ginie myśl, z interpunkcją znieczulica. Dwudniowe sto lat, już przez 4 dni. Tak, naprawdę. Żadnych żartów tu nie robię, piję zdrowie, palę zdrowie.
Pusty parkiet, puste pole, pusto w głowie już. Jeden bankiet na niedolę udręczonych dusz. To nic nie da, nie pomoże, tym od niemych bzdur. Ta przygoda, ku przestrodze dla spragnionych snu.
I nie chcę napisać nic prostego, bo potem tylko proste refleksje tu znajdę. A takich u mnie dostatek, w bród ich tu.