Pytajcie, słońca moje, gdyż umieram z dotkliwej nudy.
Podnoszę się powoli, ruchem wzbudzając nieuniknione charakterystyczne trzaski kości niemrawo poruszających się w stawach i wzruszam wymownie ramionami, podchodząc ze szklanką w dłoni do stojącego tuż przy drzwiach mężczyzny.
- Każdy z początku posiada jakieś ambicje i wyimaginowane przypuszczenia dotyczące przyszłości. Problem w tym, że rzadko kiedy udaje się zrealizować plany, na którym nam zależało. - Milknę, a moje nieruchome spojrzenie chwilę chłosta obojętne na wszystko freski ścienne.
- Kiedyś myślałem, że będę wiódł zwyczajne życie, pełne szarych ludzkich trosk, niepowodzeń, przypadkowych momentów szczęścia, zdrad, rozstań, szczerych rozmów, kłamstw i normalnych relacji rodzinnych. A jednak wylądowałem w tym przysłowiowym burdelu podrzędnej kategorii. Oczywiście za sprawą swojej wdzięcznej przyjaźni z 'dziadkiem Albertem', który wpadł niegdyś w gówno, z którego musiałem gołymi rękami go wygrzebywać. - Ton mojego głosu jest twardy, lecz sytuacja zmusza usta do lekkiego uśmiechu, którym dzielę się ze słuchającym mężczyzną, pochłaniającym swoje późne śniadanie.
- Czy czuję się samotny? Czasem. Ten dom jest zbyt wielki, by spędzać w nim czas w pojedynkę. Zbyt cichy bez mojej dawnej rodziny. Ale chyba powoli zaczynam się przyzwyczajać. - Upijam ze szklanki więcej, niż powinienem, po czym odstawiam ją do zlewu, obiecując sobie, że później się nią zajmę.
- Twoja zabawka czeka już oparta o łóżko w pokoju, który wcześniej ci wyznaczyłem. - Z moich płuc wyrywa się znużone westchnienie.
- Odległość niewielka. Należałoby jedynie uważać na widoczność. W takim śniegu (w zależności od punktu widzenia) może być ona bardzo dobra, a zarazem dramatycznie słaba. Zabiłbym ją sam, gdyby nie obowiązywał mnie kodeks - mruczę z roztargnieniem, wchodząc do ogromnego salonu, przepełnionego meblami tonącymi w czerni, złocie i purpurze. Rozcieram skronie, nieco wytrącony z równowagi kontrastem między tym, a poprzednim pomieszczeniem i niemal starczym krokiem podchodzę do fotela, by usiąść. Prawie parskam śmiechem na upływ czasu, który pozbawił mnie nawet chęci wyrażania satysfakcji na widok zasłużonego bogactwa. Przez krótką chwilę przyglądam się wahaniu wymalowanemu na twarzy mężczyzny, który podziwia teraz wysoki sufit, podobny do kościelnego sklepienia i odchylam głowę w tył, czując jak moje białe włosy swobodnie rozsypują się na oparciu. Moje zmęczone oczy przenikliwie śledzą ruchy towarzysza, który w końcu siada na jednej z kanap, za moment sięgając po pilota od niepasującego do wystroju telewizora plazmowego. Rozcieram drobne zmarszczki w kącikach oczu i zamykam je, by chwilę odpoczęły w mroku za powiekami.
Inni zdjęcia: ... bominicniepasujexd^^ szarooka9325Idz i walcz. xciemnaa2 mktnccRÓŻOWA PEŁNIA 99,99% 12.04.2025 xavekittyx1442 akcentova:) dorcia2700A ja tutaj czekam. biesik;) virgo123... maxima24