Osiemnaście tysięcy pięćset dwadzieścia jeden.
Twoje mięśnie poruszają się pod skórą. Dygoczesz bezradnie pod ciałem większym od swojego. Pełen jesteś gracji, jak wilk przeskakujący śnieżne zaspy. Unosisz ręce w obronnym geście. Nie jesteś już niczym więcej, jak odpryskiem farby na zniszczonej ścianie. Kamienną twarzą zapewniam cię o końcu. Nie liczę ciosów, które padają z twojej strony. Jesteś żałosny, bo sił ledwie starcza ci na to, by nie spudłować całkowicie. Mój głos nie przestaje wywoływać u ciebie dreszczy. Na moich oczach rozpada się twój świat, zaczynasz zataczać się w tył, ku zionącej chłodem przepaści. Wyciągam rękę z niewzruszonym wyrazem twarzy. Na twoim czole pojawiają się krople potu. Czujesz? To drażniąca twój nos, dźgająca żołądek woń rozkładu. Beze mnie skończysz na dnie, zupełnie jak tamte nieruchome ciała. Żałosny, tak bardzo żałosny, nienawidzący życia, a jednak czepiający się go jak każdy zwykły człowiek. Toruję ci drogę do zbawienia, a ty jesteś jak truchło, niezdolny do niczego, bezpański, uziemiony. Nieegzystujący głupcze, zapewniałeś mnie o swoim uwielbieniu, a teraz zbezcześciłeś wszystko swoją wyuzdaną dumą. Miłością tobą gardzę, uczuciem ignoruję irracjonalizm, suchym językiem smakuję krzywe ostrze wydumanego odtrącenia. Tak bardzo pragnę pożreć twe ciało w całości.
Inni zdjęcia: ^^ szarooka9325Idz i walcz. xciemnaa2 mktnccRÓŻOWA PEŁNIA 99,99% 12.04.2025 xavekittyx1442 akcentova:) dorcia2700A ja tutaj czekam. biesik;) virgo123... maxima24... maxima24