8394 BITCH
Robię tego oto słodkiego włama naszej pannie Perfekcyjnej gdyż chciała, a ja lubię robić włamy w sylu hot 14 ;* Oczywiście koniec tego słodzenia. Mam wenę na tekst specjalnie dla Ciebie. Więc...
~~~
Sophie usiadła na jednym z dwóch krzeseł przy starym drewnianym stoliku w pokoju, w którym oświetlenie zapewniała tylko goła żarówka wisząca nas stolikiem. Rob siedział na drugim krześle, dokładnie na przeciwko niej. Na stole leżał tylko srebrny rewolwer, a obok niego jedna kula. Kiedy usiadła, Rob wytłumaczył jej o co chodzi w tej grze. Bawili się już w różne gry, ale nigdy w coś, co dawało tak dużo adrenaliny. Oboje nie mieli już kasy na dawki hery, więc postanowili tak to zakończyć. Sophie załadowała kulę do broni, zakręciła magazynkiem i włożyła go szybko do środka. Położyła rewolwer na środku stołu i zakręciła nim. Czuła się źle. Za chwilę miała stracić albo siebie, albo najlepszego przyjaciela. Lufa pistoletu wybrała Roba. Bez wahania wziął broń do ręki, uśmiechnął się szeroko do Sophie i nacisnął spust. Pusto. Sophie odgarnęła blond fale na plecy i chwyciła za pistolet. Zapytała czy pamięta jak się poznali. Pamiętał. Jeśli mówił prawdę, to mogła umrzeć w każdej chwili. Nie będzie umiała żyć bez niego. Nie kochała go jako kochanka, chłopaka czy męża. Kochała go jak część siebie. Coś czego nie będzie mogła nigdy stracić. Bez niego nie złapie już oddechu, a jej serce stanie w miejscu. Złapała za pistolet i bez żadnych uśmiechów czy spojrzeń nacisnęła spust. Pusto. Odetchnęła głęboko i podała broń Robowi. On jednak położył broń na stoliku i złapał ją za dłoń. Powiedział, że w następnej komorze jest kula. Po policzku Sophie poleciała łza, ale jej wyraz twarzy nadal nic nie mówił. Rob nacisnął szybko spust. Pusta. Przez twarz jego przyjaciółki przeleciał szok, ale po sekundzie już go nie było. Dziewczyna wzięła szybko głęboki oddech i przyłożyła broń do skroni z zamkniętymi oczyma. Otworzyła je, nagle patrząc się Robowi prosto w oczy. Po jej czole spłynęła kropla potu. To mogą być jej ostatnie sekundy. Nacisnęła spust. Pusta. Nie chciało się jej wierzyć. Ręka trzęsła się jej tak, że musiała położyć broń na stole. Rob wziął ją opanowany i spojrzał jej w oczy kiedy naciskał spust. Dźwięk strzału i kula przebijająca się przez mózg chłopaka prawie zwalił Sophie z krzesła. Krzyknęła cicho i otarła łzę. Sprawdziła czy Rob naprawdę umarł i wstała od stołu. Obok niego stała czana torba LV. W środku znalazła nowe, czyste od krwi ubrania. Założyła je i zasłaniając roztrzęsione oczy ubrała wielkie muchy od Chanel. Broń zawinęła w apaszkę od Hermesa i włożyła ją do swojej torebki. Rob leżał na ziemi twarzą do niej. Nic z jego twarzy nie zostało. Spohie złapała ostatni oddech i wyszła z gorącego pomieszczenia. Tydzień po zabójczej grze skoczyła z Empire State Building ubrana w złotą suknię balową wyciąniętą żywcem ze starych baśni.
~~~
Wiem, gówniany tekst, ale spodobała mi się tematyka zimnej suki i zimnego drania, którzy grają w Rosyjską Ruletkę. Tekst tylko dla właścicielki tego zacnego bloga, więc nie kopiować i wbijać do mnie, słodcy poddani. Pisał dla Was ukochany, bardzo lubiany i rzucający dolarami w mokre od szampana dziwki, Konrad (8394)
PS. nie sprawdzałem błędów BO MI SIĘ NIE CHCE więc możecie umrzeć jeśli Wam się coś nie podoba ;* xxx