Bilans:
śniadanie: miska płatków z mlekiem
drugie śniadanie: kromka z szynką i trochę ananasa
obiad: dwa placki ziemniaczane z keczupem
kolacja: pełoziarnista bułka z szynką i serem
Ćwiczenia:
Wykonane. Okres się skończył, więc od jutra siłownia.
Najlepiej pisze mi się w takie zimne dni jak ten. Byłoby pięknie, gdyby nagle zaczął padać z nieba śnieg. Byłabym naprawdę szczęśliwa.
Zdjęcie nr 2 - moje dość stare zdjęcie z (jeszcze) młodą twarzą. Teraz nawet nie chce mi się na nią patrzeć w lustrze. Dodaję, bo pewna osoba tego chciała. No i ten, no. Może być? Oczywiście to nic, że znów pół ryjka nie widać. Klasyczne 'oj tam, oj tam', które jest odpowiedzią na wszystko. Ostatnio nie mam weny na długie wpisy. Uwaga! Obiecuję, że jutro się postaram i zrobię bardzo długi wpis, z dość długim fragmentem z mojej książki. Postaram się nie zawieść. Trzymajcie kciuki za moją wenę.
* * *
Człowiek.
Usta miał pełne pyłu i ścierwa, które dawno już wsączyło truciznę w zmarznięte blade ciało. Poznaczone sinymi pręgami plecy, uda i drżące łydki, wystawione na chłostę przeciągu, wesoło wirującego pomiędzy jednym zakratowanym okienkiem, a drugim, odmawiały posłuszeństwa.
Zapach tanich perfum odwiedzającej ulotnił się już dawno, odchodząc w pozorne zapomnienie. Mokra, śliska posadzka cuchnąca pleśnią, była idealnym parkietem dla szarych szczurów, biegających od ściany do ściany, węsząc tu i tam swoimi różowymi nosami.
Leżał pod ścianą, a jedyną oznaką żywota, tlącego się w jego ciele, była płytko unosząca się klatka piersiowa. Sztuczny oddech, wywołujący niepokojące apogeum masochistycznego uniesienia, momentami umierał w klasycznej ciszy ironisty, zamieniając się miejscem z dławiącym charczeniem. Łomot kropli uderzających o marmurowy parapet, odbijał się echem od ścian pustych korytarzy. Sklejone potem włosy więźnia, zakręcały się niestosownymi loczkami, okalając brudne czoło i szyję. Trzask zamykanych drzwi i zanikający, drgający w powietrzu chichot, ucichł gwałtownie, zagłuszony niespodziewanym deszczem. Zacinająca z brunatnych niebios ciecz, zaznaczyła swą obecność w celi, skraplając się szybko na progu okienka, a później wędrując dalej - aż na podłogę.
Drgnął lekko, czując chłód przenikający ciało aż do kości i przechylił się w przód, niezgrabną dłonią odsuwając sprzed oczu tłuste kosmyki. Dotknął suchymi wargami stworzonej przez ulewę kałuży i najpierw starannie opłukał wnętrze ust, by w końcu zaspokoić pragnienie, doznając rozkoszy, podobnej ekstazie.
Inni zdjęcia: Dzieci zaufajdobrymradom18Dzieci zaufajdobrymradom181471 akcentova::) nacka89cwaKąpiel. ezekh114:) nacka89cwa:) nacka89cwaKońskie jabłka sypią się bluebird11Dom z kredek elmar:) dorcia2700