Miało być dobrze i zdrowo,
a tu co chwile jakieś domowe zapiekanki makaronowe,
ciasta francuskie ze startym serem...
Przynajmniej przez to tłuste żarcie uczę się odmawiać pizzy.
Dwa razy już to zrobiłam, a wierzcie mi,
mam totalną słabość do pizzy serowej.
Chociaż jakaś mała dobra iskierka w tym wszystkim.
Codziennie wpadają jakieś owoce, jak nie w postaci banana,
to w postaci soków.
Orzechy, które są mega kaloryczne, również pojawiają się w sporej ilości,
ale pocieszam się, że lepsze to, niż jakiś baton i ciastka.
Mało piję wody, nie mogę wyrobić sobie tego nawyku.
Herbat piję hurtowo, czasami nawet 3 pod rząd, naprawdę,
ale co do wody, to za cholerę nie mogę się przekonać...
Musiałabym znaleźć jakiś plan, aby stopniowo nauczyć się pić te 1,5 - 2 l dziennie.
Co do pieczywa, to niestety przeważa w moim jadłospisie białe...
nie jem go sporo, 2-4 kromek w ciągu 2 dni.
Kiedyś codziennie jadłam ciemne,
ale ze względu na moje kruche zęby i wychodzące ósemki
(staram się z tym robić, co mogę, specjalne pasty, płyny, lekarstwa wsadzane co chwile),
jedzenie białego pieczywa sprawia mi najmniej bólu
(nie zakłuwają mnie żadne ziarna itp,).
Powoli wyrabiam sobie nawyk picia pokrzywy, raz dziennie,
głównie ze względu na wypadające włosy.
Nie wiedziałam co dzisiaj napisać.
Nie chciałam, żeby kolejny wpis był przytłaczający,
więc postanowiłam naskrobać co nieco o moim jadłospisie.
W końcu jest to rdzeń tego bloga.
Kochane, życzę Wam dużo ciepła, cierpliwości i samozaparcia na ten nadchodzący tydzień!
Inni zdjęcia: Przy choince nacka89cwaJa nacka89cwaNa działce nacka89cwaJa nacka89cwaCzasy szkolne kagooolloJa nacka89cwa... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24