Ze zwieszoną głową i rozłożonymi rękoma siedzę nad klawiaturą, w którą delikatnie stukają moje czarne paznokcie i uderzają jak grad wielkie mokre ślady mojego rozchwiania. Nie widzę już niczego, poza sobą - siebie już prawie też nie, dostrzegam jakieś zamazane rysy przez mgłę ze wszystkich obrazów, które tak namiętnie pchają się do mojej głowy, jakieś przebłyski swojej marnej, przezroczystej osoby, która wzlatuje na kłębach bezradności i tak samo bezradnie się im poddaje. Zaciskam zęby i padam na podłogę, złapawszy się z całej siły za brzuch i prawie wbijam je w podłogę, prawie się wgryzam w ziemię, sunę po niej zostawiając na bladej skórze ślady jej politowania jak spadłszy z roweru na nierówną, kamienistą aleję. Nie mam siły - tyle jestem w stanie dodać. Nie mam szczęścia - radości, miłości, normalności, chudości - mam pierdoloną depresję, pierdolony sznurek wokół szyji i pierdolony pusty żołądek.
ś - liść sałaty
o - trochę pomidorowej
Nie p r z y s w a j a m jedzenia. Niczego nie przyswajam. Potrzebuję być sama. Potrzebuję kogoś.
Pomocy.
Nie chcę być chuda - chcę być szczęśliwa, a to chyba tylko kolejny pretekst i usprawiedliwienie.