Ehhh, zapowiadało się tak pięknie.. Nie ukrywam, miałam gorsze dni ostatnio jeśli chodzi o jedzenie. Było albo za mało, albo za dużo. Z ćwiczeniami było w porządku. Jeden dzień na siedem wolny. Zbliża mi się okres i po prostu nie dosyć, że miewam humory, że aż trudno ze mną wytrzymać, to jeszcze co chwilę mam jakieś dziwne apetyty. Od dwoch dni nie mogę normalnie zasnąć, bo boli mnie całe podbrzusze.. Niech już to przyjdzie i będzie po spokój.
Dzisiaj za to już kompletnie się załamałam. Od jakiegoś czasu miałam problemy z kręgosłupem. Jakiś miesiac temu(był to wieczór poniedziałek) nie mogłam się za bardzo po nic schylić. Pomyślałam, że to nic takiego, pewnie mnie przewiało, bo w piątek przed tym byłam na imprezie i latałam w 3/4 rękawku po dworze, od auta do klubu i tak dobre kilka razy. No nic, po dwóch dniach przeszło. Za jakiś czas znowu, tym razem myślałam, że to chłopak mnie wykończył, jakieś wygłupy i wyginanie się we wszystkie możliwe strony przez łaskotki.. Hm. Dwa tygodnie temu już zabolało konkretnie, że nie mogłam się podnieść z łóżka. Wtedy już zabawnie nie było. Najpierw lekarz, potem prześwietlenie kręgosłupa. Wyszły jakieś skrzywienia. Dzisiaj miałam wizytę u neurologa i właściwie dostałam zakaz wykonywania ćwiczeń na brzuch, bo nadwyręża to kręgosłup.. Od razu sobie wyobraziłam mój brzuch we wakacje, w które miałam jakoś wyglądać. Teraz zostaje mi ogarnąć w stu procentach jedzenie.. Oczywiście zdaje sobie sprawę z tego, że brzucha przez to nie wyrobie, ale mam nadzieję, że coś się poprawi i będę mogła wrocić do ćwiczeń.. oby.
Od jutra tylko czysto, innego wyjścia nie ma :)