WIARA.
Przyz całe życie byłam niewierząca ze wzgledu na to że moja najbliższa rodzina jakoś zbytnio nie była przywiązana do kościoła.
Mimo tego że wierzyła to jakoś raczej o to "nie dbała".
Bóg postawił na mojej drodze 3 wspaniałe osoby.
Jesteśmy przyjaciółkami.
Dzieki nim poszłam na pielgrzymke do Częstochowy bedąc praktycznie ateistką - nie wierzyłam w nic.
Takl naprawde Boga nie było w moim życiu.
Odrzuciłam Go.
Przez kilka dni dalej nie byłam przekonana do tego co ja tam wogule robie - chciałam się jeszcze wycofać.
Poszłam tam z myślą o tym że schudne XD
Bo fakt faktem nie miałam innej intencji.
Jednak 3 dnia wszystko się zmieniło.
Na apelu jasnogórskim.. doszło do nawrócenia ? .. nie wiem czy można to tak nazwać.
Ale od tamtej pory żyje "z Bogiem".
I to wcale nie jeste tak że nie grzesze .. chodze co niedziela do kościoła, nie !
Ciagnie mnie do dziewczyn - no i co z tego ?!
Wiem że to grzech .. ale ludzie , Bóg dał mi wybór i go szanuje.
A kościól nie bardzo.
No ale trudno przecież, ja nic z tym nie zrobie.
GRZESZE JAK KAŻDY.
Ale wierze i to jest według mnie cholernie ważne.
CIESZE SIĘ Z KAŻDEJ PODJĘTEJ DECYZJI W MOIM ŻYCIU.
Przepraszam że dziś tak mało optymistycznie,
ale dopadło mnie cos.
Nie mam ochoty na nic.
Użalam sie sama nad sobą ,
ogladajac to zdjęcie i słuchając piosenki
Pink - F**kin perfect.
Bo tylko to odzierciedla teraz to co czuje ..