Tak tak tak wiadomo, cos sie konczy, cos zaczyna, nic nie trwa wiecznie. I tu wlasnie , juz za dwa i pol tygodnia zakonczy sie pewien etap w zyciu kazdego maturzysty. Wszelkie relacje, jakie zostaly zdobyte przez ostatnie 3 lub 4 lata zostana zerwane. Wiadomo, ze nie wszystkie, z jednymi bedziemy chcieli za wszelka cene utrzymywac kontakt, z drugimi pojdziemy na studia, a z trzecimi kontakt urwie sie nam z dniem ostatniego dzwonka w szkole.
To dosc dziwne uczucie, jeszcze mam w pamieci pierwszy dzien szkoly, a dzis pozostalo mi 20 dni do jej konca. Tak wglebiajac sie w to wszystko dochodze do wniosku , ze nie chce jeszcze robic tego kroku w strone doroslego zycia. Ok, fakt faktem chce byc niezalezna, chce poczuc juz jak to jest byc studentka, jak to jest mieszkac poza domem i byc w nim gosciem.Tylko to dzieje sie tak szybko, ze boje sie tego, ze gdy juz bede studentka, ten najpiekniejszy okres mojego zycia minie rownie szybko jak i szkola srednia.
Cieszenie sie kazda dana mi chwila, to chyba najlepsze podsumowanie wszystkiego. Te chwile bywaja niestety ulotne, i nigdy zadna sytuacja, ktora sie wydarzyla nie wydarzy sie drugi raz w takim samym stopniu zajebistosci. Wiec chyba nie warto jest narzekac nad tym ze cos sie konczy, ale dziekowac ze poznalo sie swietnych ludzi, ze przez 3 lata przezylo sie wiele szczesliwych i czasami smutnych chwil, i ze cos sie zaczyna nowego, COS co moze byc lepszym jutrem, COS co moze nam przyniesc wiecej radosci i wiecej chwil, ktore za kika lat beda mile wspominane .
Love! ;)