Witam po przerwie szczerze nie chciało mi się tutaj nic pisać ale dziś mnie coś ruszyło powiecie że filozof ze mnie ale cóż i tak bywa...
A więc ta śliczna dziewczyna na zdjęciu to mój kochany skarb na którym bardzo mi zależy:*
Przejdźmy do sedna czy nie dziwi was to że jak ktoś kogoś kocha i mu na tym kimś zależy
to i tak przeważnie jest tak że się to po prostu niszczy ? czy to nie jest hm...
POJEBANE ?
Uważam że tak bo to bez sensu człowiek który kocha swoją 2-gą połówkę jest gotów dla niej zrobić
WSZYSTKO
i teraz pytanie czy to wszystko wystarczy żeby pokonać trudności ? czy samo staranie się jest w stanie
zapobiec błądzeniu czy też zboczeniu z dobrej drogi ?
Nie wiem sam ciężko mi na to pytanie odpowiedzieć bo każdy wie jak jest i każdy również wie że nawet jeżeli
się tego nie chce to coś się niszczy a często jest też tak że nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy :(
Aż w końcu dotrze to do nas późno czasem nawet za późno więc
PYTAM DLACZEGO??
Dlaczego sam nie potrafię dostrzec że ranię moją 2-gą połówkę??
dlaczego nie umiem być taki jaki powinienem ?
Dlaczego jeżeli wejdę na dobrą drogę to po pewnym czasie znów z niej zboczę ?
Dlaczego tak jest ?
Może terapia wstrząsowa by pomogła ?
NIE WIEM
Ale chyba będę musiał jej doznać ....
Kocham Cię Justynko na zawsze bardzo bardzo mocno :****:( Przepraszam :(