Czasem gasnę, tracę swój ogień i pozwalam popiołom przejąć kontrolę nad swoim życiem.
Nieświadomie. Bez możliwości zmiany.
Zapadam się, tonę, zapominam o zapotrzebowaniu na tlen.
I czuję śmierć, staję się nią, odzianą w podarte tkaniny, łachmany, szmaty.
Tylko jak wydostać się z otchłani, odnaleźć ucieczkę z bezkresu czarnych dziur?
Nie wiem.