Brakuje mi tego. Ciepła, słońca, wody, ludzi, koncertów w plenerze.
Leżąc i rozkładając się w wolnym tempie na wskutek grypy, zastanawiam się nad przeróżnymi dziwnymi rzeczami. Dlaczego życie jest tak krótkie? Dlaczego jest jedno? Przecież właściwie mam jedna szansę by wybrać co stanie się dla mnie życiowym celem. Może będzie to własna rodzina, a może kariera, która łapczywie pożre cały mój czas niczym głodny wąż boa...? Co by było gdybym miała ogrom pieniędzy, robiła co dusza zapragnie, miała wszystko na wyciągnięcie ręki? A gdybym urodziła się w jakimś dzikim plemieniu i nie wiedziała co to media, komunikacja i podobne nowości cywilizacji? Dlaczego nie jestem murzynką, albo błękitnooką blondynką? Dlaczego nie jestem Szwedką, Chinką, nie mieszkam też w Indiach, ani w Afryce? Życie jest tylko jedno, a możliwości jest tak wiele! (a moze wcale ono nie jest jedno?)
Powinnam nadal kontynuować studia, czy oddać się losowi i czekać na to co przyniesie?
Ha! Germanistyka! Ba, filologia germańska!
To ona zmusza mnie do przemyślenia swych decyzji 1000 razy. I znów, i znów, i znów. Utrudnia mi coś z czym i tak mam problem. PODEJMOWANIE DECYZJI! O nie, tylko nie te trudne słowa. Ta niełatwa dla mnie czynność.
"Carpe diem!" jako rzecze Horacy
zaliczenie, zaliczeniem gonione, kolokwium tez już nie jest obce..
niemiecki, Niemcy, Germanie, Germania....