Tęsknię niemiłosiernie ale przecież się nie przyznam. Nie sypiam dobrze, nie jadam wiele. Katuję nad wyraz swoje ciało w wolnych chwilach. Robię co mogę, by zapomnieć. Myślałam, że tych jedenaście dni spędzonych poza domem uwolni mnie od myślenia. Próżne me starania. Wystarczyło wrócić do domu na który nie mogę już patrzeć. Mam depresję na podłożu depresji. Wszystkie piosenki nagle zamieniają się w jeden wielki bełkot o miłości albo o straconej miłości. Zaczynam wariować. Zaniechałam agresji, myślałam, że biorę wszystko na zimno. Jestem stabilna emocjonalnie jak dwulatek. Tyle w życiu osiągnęłam. Przykro mi, pękam psychicznie.