Mam dylemat, obudził się we mnie pomysł, żeby w tym roku też wystartować w maratonie. Tylko, że planowałem nie startować i nie przygotowywać się do niego na rzecz większej ilości ukończonych półmaratonów. Wyszło tak, że w tym roku wystartowałem tylko w dwóch półmaratonach z czego jeden był "nielegalny" (ten we Wrocławiu). Zdecydowanie mam niedosyt i straszną chęć do walki, której sam się boje :D Organizator dał plamę przy półmaratonie i teraz nie tylko organizator, ale całe miasto miasto, żeby nadrobić straty wizerunkowe chce zorganizować najlepszy maraton jaki do tej pory się odbył we Wrocławiu. Racjonalnie myśląc nie powinienem startować, nie jestem przygotowany na ten dystans, ale kusi mnie strasznie bo jak mi się wydaje dam radę, jest 22 sierpnia, a mam przebiegnięte w tym roku 710 km jak nigdy dotąd, przez ostatnie pół roku nie schodze poniżej 100 km miesięcznie, mam trochę doświadczenia, mogę przecież biec na pół gwizdka, maksymalnie ekonomicznie nie patrząc na czas. Zachęca mnie dużo rzeczy, ale najbardziej myśl, że jeśli nie wystartuje to będę bardzo żałował, a już zbyt wiele razy żałowałem, że czegoś nie zrobiłem, a ani razu nie żałowałem, że coś zrobiłem. Muszę spróbować, muszę jeszcze ten jeden raz coś sobie udowodnić, zrobić coś czego do tej pory nie robiłem - realnie zaryzykować.
Mam jeszcze 23 dni, jeśli mam wystartować to muszę ułożyć jakiś plan, teoretycznie kilka dni temu powinienem zrobić drugi bieg kontrolny na 30 kilometrów i przez ostatni miesiąc bardziej odpoczywać biegając niż robić jakieś intensywne treningi przed startem. Chyba przez te 3 tygodnie będę biegał jak przed półmaratonem z tym, że wystartuje w maratonie :D Pewnie po przebiegnięciu będę padnięty, ale będę miał ogromną satysfakcje. Wtedy skupie się na aktywnej regeneracji, która w moim wypadku będzie bardzo ważna :) Jak szaleć to szaleć :D
Inni zdjęcia: Koniec!!!! pati991... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24