Siedzę w pokoju, przez okno wpadają promienie światła z ulicznych latarni.
Tylko ja i te cztery ściany, tylko ja i moja nieszczęsna samotność.
Zastanawiam się dlaczego to ja zawsze musze być nieszczęśliwy.
Dlaczego jak kocham to bez wzajemności?
Jesteś tak blisko mnie a ty nie widzisz że ja umieram.
Nigdy byś się tego nie spodziewała ale to Ty jesteś Tą z którą chciałbym spędzić resztę swoich dni.
Jesteśmy razem szczęśliwi tylko w moich marzeniach.
Ale to już mi nie wystarcza.
Nagle całe życie przemyka mi przed oczami.
Żyletki blask, na podłodze krew.
To już koniec!
Nareszcie skończyło się moje cierpienie.
A czy po śmierci pomnie zapłaczesz?
Czy może wtedy uświadomiła byś sobie jak bardzo Cię kochałem?
Teraz już za późno czasu nie cofniesz więc żegnam.
Pa kochanie...
nikt mnie niezrozumie
