Maestro nastroiwszy maszynę, oliwą zalaną, zaczął grać.
Na skrzypcach z czarną klawiaturą.
Po środku, pomiędzy końcem, a początkiem - z paliwem.
Dogasa, rozpala.. - gasi.
Drugie oblicze jajecznicy, trzecie oblicze rozpaczy.
Uśmiech, blask i trach... cisza.
Dalej wiszę i spadam jednocześnie.
Tym razem z Princem w uszach.
"This is what it sounds like
When doves cry"
Pozdrawiam gorąco!