Siemano Gutoś, co słychać.
Refleksje ostatnio silne chyba przez pogodę.
Kolejny raz dochodzę do wniosku, że czas się ustatkować.
Skończyć z imprezami, albo przynajmniej ograniczyć je do siarczystego minimum.
Zostać człowiekiem, który pije kawę czytając gazetę, kładzie się spać przed północą, wstaje rano.
Zdrowy tryb życia zacząć, szlugi rzucić w cholerę.
Apropos zdrowego trybu życia, jakiś czas temu powziąłem pewne kroki - zacząłem jeździć na rowerze na dalekie trasy. Tak codziennie. I przyjemne to bardzo było ogólnie mówiąc, przejażdżki do lasu, żeby odetchnąć świeżym powietrzem, szluga zapalić... i... ale...
Ogólnie mówiąc nie mogę się jakoś zatrzymać w chałupie wieczorem. Nawet jak na siłę próbuję to i tak mnie ciągnie na dwór. A na dworzu czeka okazja.
Los się do mnie uśmiecha. Oby nie ironicznie.
Jak mawia koleżanka mojej siostry - nie takie rzeczy świat widział.
A i pozdrawiam ludzi, na których zawsze mogę liczyć, też taka refleksja mnie dotknęła ostatnio - szczęśliwy ten, który ma takich ludzi.
Z wyrazami szacunku i szczerym "joł"
PS.