52 minuty 57 sekund- tyle tym razem ze sobą rozmawiali. Ona zdązyła dojśc do jeziora, chciała tam usiąść, miała nadzieje, że bedzie tam pusto tak jak w dzien, jednak myliła się. Grupa osób pijących i gadających, dwie sie kompały, inni wyprowadzali psy albo grali w siatke. Minęła ich rozmawiając z nim, jak to szedł dzisiaj przez dwa uzdrowiska, jak to wędrował 10 godzin w deszczu... Ona próbowała byc bardziej rozmowna niz ostatnim razem i chyba udało jej sie. Obeszła tak jedno kółko, później poszła w strone miasta. Rozmawiali o tym jak w przyszłym roku ona razem z nim pójdzie w góry i jak bedzie mu marudzic tak ze ja po pierwszym dniu zostawi gdzies w lesie i wysmieje. I tak zrobiła drugie kółko. Znowu poszła w strone jeziora. Ona mijała dzieci na rolkach on jej mówił jak kiedys opiekował sie szóstką 12 letnich dziewczynek, gdzies na obozie. Kiedy przechodziła uliczką w ktorej nie było żadnej latarni On powiedział ze mija własnie urząd stanu cywilnego i zapytał się jej czy ma wejść. Ona powiedziała, że tak ale nie wie czy nie jest za młody. On powiedział, że bedzie świecił oczami. Zrobiła trzecie kółko. Znowu poszła w strone miasta ale tym razem usiadła na trawniku u kogoś przed domem. Bo przecież ile mozna chodzic. Dalej gadali o niczym. Ona mu troche opowiedziała jak to jej mama wymyśla wycieczki, że pojutrze znowu gdzieś jadą, że nauczyła sie jeździć na rowerze bez rąk, że, że, że... że lepiej by było gdyby był torche bliżej. Wstała, kończyła robić czwarte kółko kiedy on powiedział, że idzie spać...
Weszła do domu, babcia nawet nie zauważyła, że wyszła. Mama jak zwykle zadała stos pytań. Dziewczyna porozmawiała chwile z przyjaciółką, umyła się, pomalowała paznokcie na niebiesko, różowo, zresztą jak zwykle i poszła spać.