Złam to serce na puch,
przeżuwaj i spluń,
niech resztki spłucze deszcz.
Chcesz, połam na ćwierć,
a gdy zlecą się dzikie koty,
to je karm.
Skaż to ciało na śmierć
przez zapomnienie,
konturów aury brak.
Idź, wycieraj mną pysk.
Przy piwku z koleżką,
kundlami obwieś mnie.
Cały kurz, spod wycieraczki
pod moją możesz wmieść.
Odpadek, śmieć.
Ja Ci to zutylizuję, a Ty idź.
Idź i błyszcz,
promieniuj i świeć.
bezsilna,
słów brak.