Slizgając się po powierzchni ziemi, coraz bardziej czuję że się przewrócę, więcej niż raz. Starając sie zaakceptować brak stabilności, zaczynam coraz bardziej doceniać prostotę, nie tylko ją akceptować, lecz wręcz kochać. Czy wybór programu pod tytułem nieskomplikowane odbieranie swiata to to samo co strach przed nowym i nieznanym, czy to znaczy ze lęk wygrał? Jak znaleźć balans? Jak otworzyć sie na możliwość rozczarowania.. ? Pozbycie sie pewnych oczekiwań działa jak głęboki oddech na czubku góry.. Uwalnia mnie. Ale czy to jest powiązane z prawdziwym ja.. Czy może to kolejny krótkotrwały lek przeciwbólowy? Ostatnio coraz częściej nie znam odpowiedzi na zadne z moich pytan.. moja intuicja stala sie wyblaklym pastelowym kolorem, mniej wiem niż kiedyś, więcej zgaduje. Obserwuje to i tamto.
Brakuje znajomego smaku.. Ale to tylko stany przejściowe.. Żeby zbudować cos nowego, czasami trzeba zburzyć na szczątki to co wydawało sie byc całkiem dobra budowlą.. Tylko po to zeby zobaczyć cos z innej strony, na inny sposób. Życie to ciągły recycling siebie samego.